“Jeśli nie możesz wygrać, to zrób wszystko, żeby nie przegrać” - stwierdził ongiś Johan Cruijff i ta maksyma wydawała się bliska realizacji w meczu Pogoni Siedlce z Olimpią Elbląg. Dopisywanie po punkcie było racjonalne, ale nagle bach! i pełna pula pozostała w mazowieckim.
Wejście w mecz z próbą mocnego zaakcentowania, że ostatnio żółto-biało-niebiescy nie oszukali przeznaczenia i złe wyniki na wyjazdach to jedynie mgliste, nieprzyjemne wspomnienie. Podopieczni trenera Gomułki byli jak bulterier, jak wściekły byk. Po kilku sekundach próbował Sangowski, ale niecelnie, po chwili Yatsenko efektownie i w światło bramki. Gola jednak nie było, Burek interweniował ślicznie.
Później sytuacja się nieco odwróciła. Trochę przypominało to słynną konwersację między Wilderem i Szpilką. Amerykanin (Pogoń) usłyszał od Polaka (Olimpia), że „you’re going down”, ale Wilder nie planował położyć się na deskach (murawie) bez walki. Gospodarze odgryzali się w ofensywie, zapachniało golem, ale analogia do sytuacji Spychały, czyli strzał urokliwy, ale Witan – posiłkując się kolokwializmem – nie jest z pierwszej łapanki.
Goli do przerwy ostatecznie nie było. Każda z drużyn stworzyła zagrożenie, każda z drużyn grała przy akompaniamencie swoich kibiców, ogólnie remis oddający przebieg spotkania. Ciekawe czy w przerwie trener Gomułka uczulał, że Pogoń w tym sezonie strzeliła 41 goli, ale gros z nich, dokładnie 31, wpadało w drugiej połowie.
Gospodarze najwyraźniej chcieli potwierdzić, że nie ma przypadku we wspomnianych liczbach. Po wznowieniu byli blisko, Karwot odpalił zza pola karnego, Witan odbił piłkę przed siebie, Demianiuk dobijał szukając 14. gola w tym sezonie, ale Mruk wybił piłkę z okolic linii bramkowej. Było groźnie, ostatecznie nie zakończyło się jak w 9. rundzie kiedy Wilder odpalił bombę i posłał do snu Szpilkę.
To nie był jednak nawet nokdaun, Olimpia po chwili odpaliła świetną kombinację ciosów. Mruk grał świetnie “zarówno w ofensywie, jak w defensywie”. Adam Nawałka biłby brawo. W każdym razie Burek z problemami interweniował po strzale obrońcy Olimpii.
Wciąż czekaliśmy na gole, a doczekaliśmy się, powracającego po kontuzji, Dominika Kozerę. Wychowanek żółto-biało-niebieskich ostatni raz zagrał 24 listopada, zatem dzisiejsze wejście było inauguracyjne w roku 2024.
Gdy wydawało się, że goli w tym meczu nie będzie, Tomasz Walczak postanowił zapewnić Pogoni 3 punkty. Dośrodkowanie z bocznej strefy niby za plecy osiemnastoletniego napastnika, ale przygotowanie gimnastyczne top. Wyszło dość ekwilibrystycznie, ale skutecznie. Gol Walczaka oznaczał, że Pogoń wskoczyła na fotel lidera.
Szkoda, z perspektywy Olimpii. Mecz nie układał się w porażkę, ale o sukcesie lub jego braku często decydują detale. Chirurgiczna precyzja należała do Pogoni, która dziś wygrała w bólach i kwestia awansu staje się namacalna. Olimpii wciąż brakuje “wyczucia”, o czym wspomniał na pomeczowej konferencji trener Gomułka mając na myśli tracone bramki w ostatnich minutach. Kilkakrotnie w końcowych fragmentach następuje cios, a będąc na tym etapie w sezonie należałoby oczekiwać wyciągnięcia wniosków i unikanie tych samych błędów.
Pogoń Siedlce – Olimpia Elbląg 1:0 (0:0)
Tomasz Walczak 87
Pogoń: Burek – Bujalski (72’ Miś), Dzięcioł, Burka, Majewski, Milašius – Sinior, Karwot, Pyrdoł – Majewski (72’ Walczak), Demianiuk.
Olimpia: Witan – Sarnowski (81’ Łaszak), Wierzba (64’ Jóźwicki), Mruk, Filipczyk – Sangowski, Kuczałek, Spychała, Famulak, Yatsenko (57’ Bartoś) – Gabrych (57’ Kozera)
Multimedia po meczu:
GŁÓWNYMI SPONSORAMI OLIMPII ELBLĄG SĄ: