Sytuacja przed 33. kolejką była skomplikowana, ale wyniki w meczach poprzedzających starcie Olimpii układały się w scenariusz wymarzony, dlatego należało jeszcze wygrać z Polonią Bytom i utrzymanie stałoby się faktem. Rzeczywistość jednak jest zgoła odmienna i o pozostanie w II lidze Olimpia będzie drżeć do ostatnich minut w Chojnicach.
Zanim wybrzmiał pierwszy gwizdek, doszło do uhonorowania Łukasza Sarnowskiego w związku z setnym występem w barwach Olimpii. Akurat mecz z Polonią był jubileuszowy dla wychowanka żółto-biało-niebieskich i chyba na tym kończyły się miłe akcenty.
Samo spotkanie w początkowych fragmentach nie zachwycało, oglądaliśmy “piłkarskie szachy”, brakowało groźnych sytuacji. W 10. minucie konsternacja. Bez kontaktu z przeciwnikiem na murawę upadł Dawid Danilczyk. Pomocnik opuścił stadion na noszach, zatem uraz wydaje się niezwykle groźny. Po krótkiej rozmowie z doktorem Olimpii Lubomirem Czujko dowiedzieliśmy się, że najprawdopodobniej zostały zerwane więzadła w lewym kolanie. Tym samym pech nie opuszcza zawodnika Olimpii, który wrócił do gry w połowie obecnego sezonu po kontuzji więzadeł prawego kolana.
Niewątpliwie zrobiło się źle, a potem było… jeszcze gorzej. Od 23. do 29. minuty zwycięstwo Olimpii odpłynęło siną w dal. Najpierw niewinne dośrodkowanie z rzutu rożnego, w obronie szukano tamtych prywatek zamiast wybicia piłki, a bierność wykorzystali goście. Z bliskiej odległości, mocno, pod poprzeczkę strzelił Jakub Pochcioł. W 28. minucie czerwona kartka dla Mruka po faulu przed polem karnym. 60 sekund później znakomicie wykonany rzut wolny i zrobiło się 0:2.
W głowie burza myśli i próba znalezienia odpowiedzi na pytanie: jak Olimpia ma wygrać, skoro ogólnie nie strzela bramek, ma jedną z najgorszych ofensyw w lidze, a za kadencji trenera Sebastiana Letniowskiego strzeliła tylko dwa gole, a dodatkowo grała jednego zawodnika mniej?
Po zmianie stron od razu zaatakowała Polonia. Było blisko podwyższenia, ale na przeszkodzie stanęła poprzeczka. Olimpia najlepszą sytuację stworzyła w 49. minucie. Maciej Famulak w swoim stylu przedryblował przeciwnika, następnie zagrał mocno po ziemi w pole karne. Piłka w okolicach 5. metra znalazła się pod nogami Jakuba Sangowskiego, ale ostatecznie tylko jęk zawodu. Poprzeczka.
Momentami iskrzyła się nadzieja, że może jednak, że może Olimpia złapie kontakt. Próbował Senkevich, później Famulak, ale dwukrotnie po tych strzałach oglądaliśmy rzuty rożne. Bramka w końcu jednak padła, ale dla Polonii. Goście prowadzili 3:0 po golu Dawida Wolnego, który dwie bramki na Agrykola strzelił już w 2020 roku w barwach Sokoła Ostróda (3:3). Kibice zaczęli opuszczać stadion, nadzieja okazywała się matką głupich. Nawet gol honorowy Kacpra Jóźwickiego nie zmienił ogólnego przygnębienia.
– Pierwsza połowa, walcząc o utrzymanie, nie może się taka przytrafić. Przede wszystkim mała koncentracja, słaba koncentracja w kluczowych momentach spowodowała, że tracimy bramki, których do tej pory Olimpia za mojej kadencji nie traciła. Dzisiaj trzy gole, a w poprzednich meczach jedna i to mnie boli. Wiemy o naszym problemie ze zdobywaniem bramek, cały czas nad tym pracujemy. W pierwszej połowie nie dojechaliśmy, za to trzeba przeprosić kibiców i mam nadzieję, że nie zawiedziemy w Chojnicach, gdzie będziemy walczyć o byt w II lidze. – podsumował spotkanie trener Letniowski.
Olimpia Elbląg – Polonia Bytom 1:3 (0:2)
0:1 – Jakub Pochcioł (23. min.), 0:2 – Tomasz Gajda (29. min.), 0:3 – Dawid Wolny (76. min.), 1:3 – Kacper Jóźwicki (84. min.)
Olimpia: Łęgowski – Sarnowski, Kuczałek, Mruk, Szczudliński (46’ Bartoś), Jóźwicki, Danilczyk (13’ Spychała; 76’ Yatsenko), Famulak, Sangowski, Stefaniak, Senkevich
GŁÓWNYMI SPONSORAMI OLIMPII ELBLĄG SĄ: