Niestety, seria własnych błędów okazała się decydująca. Mimo przebłysków obiecującej gry, Olimpia wyraźnie przegrała w Suwałkach, bo w piłce nożnej nie wystarcza fragmentaryczny blask. Potrzebna jest pełna koncentracja i dyscyplina w każdej minucie meczu.
Początek spotkania mógł rozbudzić w elbląskich kibicach delikatny płomyk nadziei. Może i brakowało gola, ale gra Olimpii wyglądała obiecująco i dawała nadzieję na powrót z Suwałk z kompletem punktów. Będąc precyzyjnym, gola w sumie oglądaliśmy, ale radość była krótka, bo chorągiewka sędziego asystenta uniosła się błyskawicznie. Dominik Kozera musiał obejść się smakiem, ale nie przestawał w poszukiwaniu okazji. Kilka minut później napastnik Olimpii ponownie znalazł się w obiecującej sytuacji, jednak tym razem zabrakło mocy i precyzji, piłka wylądowała w „koszyczku” bramkarza.
Wigry w zasadzie pierwsze zagrożenie stworzyły w 18 minucie… od razu zakończone golem. Piłka spadła pod nogi Jakuba Kwiatkowskiego, który z bliskiej odległości otworzył wynik spotkania. Niestety na tym złe wieści się nie skończyły. Kilka minut później boisko musiał opuścić Dawid Wierzba. Zmiana tak wcześnie to najpewniej skutek urazu, miejmy nadzieję, że niegroźnego.
W kolejnych minutach gra w dużej mierze toczyła się na połowie Wigier. Brakowało elementu zaskoczenia i przyśpieszenia, a strzałów na bramkę praktycznie nie oglądaliśmy. Wigry skupiły się na szczelnym zamknięciu przestrzeni i czekały na okazję do kontrataków. Emocje jednak pojawiły się w końcowych fragmentach pierwszej połowy. Najpierw pozornie niegroźne dośrodkowanie Olimpii w kierunku Kozery. Napastnik został nieprzepisowo powalony na ziemię, więc sędzia bez wahania odgwizdał faul. Chwilę później sam poszkodowany pewnie wykorzystał „jedenastkę” i było 1:1.
Wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się remisem, ale w trzeciej minucie doliczonego czasu gry zrobiło się spore zamieszanie w polu karnym Olimpii. Nikt nie zdołał wybić piłki w bezpieczne miejsce i ostatecznie Kamil Pajnowski wyprowadził Wigry na ponowne prowadzenie. Chaos w polu karnym był ogromny, a brak zdecydowanego wybicia kosztował Olimpię stratę gola tuż przed przerwą. Szkoda! Odżałowanie tym większe, bo żółto-biało-niebiescy byli lepsi, ale wynik tego nie potwierdzał.
Drugą część meczu Olimpia rozpoczęła od podwójnej korekty w składzie. Na boisku pojawił się m.in. Semeniv, który wrócił po pauzie za czerwoną kartkę. Początkowo zarówno ukraiński zawodnik, jak i cała Olimpia prezentowali się obiecująco. Był strzał Semeniva, potem próbował Tiahlo po świetnie rozegranym rzucie rożnym, ale na posterunku był bramkarz Taudul. Odpowiedź Wigier nadeszła w 56. minucie, jednak gol miał charakter kuriozalny i padł po fatalnym błędzie Wojciechowskiego. Dośrodkowywał Kacper Głowicki, a bramkarz Olimpii w zasadzie sam wpakował piłkę do własnej siatki. Żółto-biało-niebiescy nie poddawali się, stwarzali zagrożenie, ale Wigry przed utratą bramki ratowała poprzeczka po główce Kozery albo fenomenalna interwencja Taudla, który wygrał pojedynek sam na sam z Młynarczykiem.
W 63. minucie jednak kolejny gol, kolejny dla gospodarzy. Łukasz Święty zdecydował się na precyzyjny strzał z dalszej odległości i po chwili przyjmował gratulację za podwyższej wyniku. Dla zawodnika Wigier była to już 6 bramka w tym sezonie. Dla Olimpii sytuacja stała się beznadziejna, zresztą bramka na 4:1 ewidentnie podcięła skrzydła. Do końca meczu oglądaliśmy już zdecydowaną przewagę Wigier i festiwal niezdecydowania po stronie Olimpii. Finalnie – pogrom.
Wigry Suwałki – Olimpia Elbląg 4:1 (2:1)
bramki: 1:0 – Kwiatkowski (18. min.), 1:1 – Kozera (45. min. – rzut karny), 2:1 – Pajnowski (45+3 min.), 3:1 – Głowicki (56. min.), 4:1 – Święty (64. min.)
Olimpia: Wojciechowski – Winkler, Pek, Kondracki (68’ Czernis) Kozera, Kordykiewicz, Młynarczyk, Pawłowski (46’ Semeniv), Kołoczek (79’ Jarzębski), Laszczyk (46’ Marucha), Wierzba (20’ Tiahlo)
