W ostatnich latach Olimpia Elbląg zawsze wywoziła z Wejherowa trzy punkty. Tym razem mogło być inaczej, to elblążanie stracili pierwsi bramkę na Wzgórzu Wolności. Żółto-biało-niebiescy potrafili jednak odwrócić losy meczu i zgarnąć trzy punkty. Gryf Wejherowo – Olimpia Elbląg 1:4.
Patrząc na statystyki, można się było spodziewać zwycięstwa Olimpii. Od chwili powrotu do II ligi, żółto-biało-niebiescy przywozili z Wejherowa trzy punkty. Ale każda passa musi się kiedyś skończyć. I można było czuć niepokój, kiedy w 15 minucie Mateusz Majewski zdobył gola na 1:0 wykorzystując rzut karny.
Olimpia w tym sezonie nie potrafiła jeszcze wygrać meczu, w którym jako pierwsza traciła bramkę. Prowadzenie gospodarzy trwało jednak pięć minut. Damian Szuprytowski, Przemysław Brychlik i Cezary Demianiuk w trójkę rozmontowali obronę Gryfa i „Mały” doprowadził do wyrównania.
W pierwszej części spotkania warto zwrócić uwagę na groźne strzały z dystansu w wykonaniu podopiecznych Adama Noconia. Już w 6. minucie w ten sposób próbował wpisać się na listę strzelców Cezary Demianiuk, w 17. minucie podobnie atakował Klaudiusz Krasa. I oba te strzały sprawiły dużą trudność Wiesławowi Ferra broniącemu bramki Gryfa.
Bohaterem Olimpii w pierwszej części meczu był jednak Sebastian Madejski, który kilkakrotnie zachował zimną krew. Na uwagę zwłaszcza zasługuje kilka minut po 27 minucie spotkania. Najpierw elbląski bramkarz nie dał się zaskoczyć Kamilowi Kankowskiemu, który strzelał z dystansu. Ten strzał Sebastian Madejski zbił na rzut rożny, a po chwili dwukrotnie ratował swój zespół od utraty gola. I na koniec wygrał bezpośrednie starcie z Mateuszem Majewskim.
W drugiej części meczu rolę bohatera postanowił wziąć na siebie Damian Szuprytowski. Żółto-biało-niebiescy zaatakowali od pierwszych chwil i już w 48. minucie cieszyli się z prowadzenia. Kamil Kankowski sfaulował Cezarego Demianiuka z lewej strony pola karnego Gryfa. Do piłki doszedł etatowy wykonawca stałych fragmentów gry – Damian Szuprytowski i to już mogło uświadomić gospodarzom, że pod ich bramką zaraz może zrobić się gorąco. Pomocnik Olimpii strzelił, po drodze piłkę musnął jeszcze Michał Miller i to jemu zapisano drugie trafienie dla żółto-biało-niebieskich.
Stracona bramka trochę podcięła skrzydła gospodarzom, którzy nie byli już tak groźni jak w pierwszej części spotkania. A Olimpia atakowała. W 62. minucie Przemysław Brychlik znalazł się w sytuacji „sam na sam” z Wiesławem Ferra. Z tego pojedynku zwycięsko wyszedł bramkarz Gryfa, który nogami odbił piłkę. Ostatecznie obaj zawodnicy zderzyli się ze sobą i musiała być im udzielona pomoc medyczna. Pięć minut później Przemysław Brychlk został sfaulowany w polu karnym Gryfa przez Mateusza Goerke. „Jedenastkę” na gola zamienił… Damian Szuprytowski.
Olimpijczycy mieli jeszcze kilka sytuacji do strzelenia bramki. W 83. minucie Michał Miller zbyt szybko wystartował do podania Damiana Szuprytowskiego i sędzia odgwizdał spalonego. Kilka minut później Wiesław Ferra wypiąstkował piłkę po dośrodkowaniu Damiana Szuprytowskiego.
Goście swoje zwycięstwo potwierdzili czwartą bramką, której autorem był Michał Kuczałek. Po nietypowym (bez dośrodkowania) wykonaniu rzutu rożnego piłka trafiła do pomocnika Olimpii, a ten z bliska pokonał bramkarza gospodarzy. Tuż przed ostatnim gwizdkiem dobić Gryfa mógł Przemysław Brychlik, który nie wykorzystał podania Oleksija Prytuliaka.
Za tydzień Olimpia zmierzy się na własnym stadionie z Bytovią Bytów.
Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl jest patronem medialnym ZKS Olimpia Elbląg