KKS Kalisz marzący o awansie w zapowiedziach był Goliatem, ale Olimpia wystąpiła w roli Dawida łamiąc wszelką logikę i odniosła niezwykle ważne zwycięstwo.
Nie mamy kryształowej kuli, nie wróżymy z fusów, dlatego nie byliśmy w stanie ocenić czy wyrwany remis w ostatnich minutach w derbach ze Stomilem mógł umocnić mentalnie piłkarzy Olimpii. Trzeba jednak zaznaczyć, że bohaterski gol Gabrycha został doceniony przez trenera Letniowskiego i w meczu z KKS-em napastnik żółto-biało-niebieskich wystąpił od pierwszych minut. Do składu powrócił także Dawid Danilczyk, którego zadaniem jak zawsze była regulacja gry i odpowiednie zabezpieczenie środkowej strefy.
W końcu jednak rozpoczęło się spotkanie, a po chwili konsternacja, bo jak inaczej nazwać, że skazywana na pożarcie Olimpia wyszła na prowadzenie. Sytuacja niewinna, rzut z autu na wysokości pola karnego. Grę wznawiał Bartłomiej Mruk, Adam Żak wygrał przebitkę, a Michał Kuczałek strzelił nie dając szans Maciejowi Krakowiakowi. Zrobiło się optymistycznie, zrobiło się 0:1. Szósta bramka w bieżących rozgrywkach obrońcy Olimpii dawała nadzieję, że elblążanie podtrzymają serię bez porażki na boisku rywala w meczach ligowych.
Kolejne minuty to gra kontrolna. KKS niby próbował, ale zagrożenia nie było. Olimpia nie schowała się za podwójną gardę, nie postawiła “autobusu” we własnym polu karnym chcąc jedynie “dowieźć” prowadzenie do końca pierwszej części meczu. Zmiana stron zapewne miała odmienić oblicze spotkania w założeniach kibiców KKS-u. Olimpia jednak wciąż grała wysoko, nie odpuszczała, aktywnością wykazywali się piłkarze odpowiedzialni za ofensywę. Z trybun zaś słyszalne było niezadowolenie miejscowych fanów, cytatów z okrzyków jednak nie będzie, bo dalekie były od kulturalnego dopingu.
Ożywienie i poważne zagrożenie KKS-u oglądaliśmy w 65. minucie. Piłka znalazła się pod nogami Nestora Gordillo, próbował dwukrotnie, ale w obu przypadkach był blokowany i ostatecznie piłka wyleciała na rzut rożny. Nie można stwierdzić, że zarysowała się przewaga gospodarzy, ale faktycznie piłka częściej znajdowała się na połowie Olimpii. Nerwowo jednak się nie robiło, w zasadzie Andrzej Witan był bezrobotny.
W końcowych fragmentach żółto-biało-niebiescy wręcz powinni postawić “kropkę nad i”. Gdy piłkę wywalczył Maciej Famulak i po chwili wbiegł w pole karne zapewne odczuwalny był skok endorfin wśród kibiców Olimpii. Zapach drugiej bramki stawał się coraz bardziej intensywny, tym bardziej że futbolówka została wystawiona Kacprowi Jóźwickiemu, ale ostatecznie obrońca KKS-u heroicznym wślizgiem uratował swój zespół przed utratą drugiego gola.
Ostatecznie elblążanie wygrali 1:0 i należy wskazać, że mityczny efekt nowej miotły wystąpił w Olimpii. Zatrudnienie trenera Letniowskiego na tę chwilę dało pięć punktów w trzech meczach. Żółto-biało-niebiescy poprawili grę na wyjazdach, drugi raz z rzędu zdobywają punkty poza domem. Oczywiście dzisiejsze zwycięstwo należy docenić, ale to wciąż nie czas na otwieranie szampanów. Sytuacja w dolnych rejonach zachowała status quo, Olimpia nadal ma tylko dwa punkty przewagi nad strefą spadkową.
Miejmy nadzieję, że w decydującym momencie sezonu oglądamy zwyżkę formy Olimpii i w kolejnym meczu z Hutnikiem Kraków (4 maja) ponownie będzie okazją do radości ze zdobycia komplety punktów.
KKS 1925 Kalisz – Olimpia Elbląg 0:1 (0:1)
Bramki: 0:1 Kuczałek (6. min.).
Olimpia: Witan – Famulak, Sarnowski, Kuczałek, Mruk, Filipczyk (46’ Stefaniak), Spychała, Danilczyk (70’ Jóźwicki), Sangowski, Gabrych (46’ Kozera), Żak (86’ Jakubczyk).
GŁÓWNYMI SPONSORAMI OLIMPII ELBLĄG SĄ: